WSTĘP

17-04-2024 odbyło się posiedzenie Komisji Infrastruktury, którego głównym tematem była Informacja na temat funkcjonowania ustawy – Prawo o ruchu drogowym oraz niektórych innych ustaw w zakresie przewozu osób taksówkami.

ARMAGEDON, KATASTROFA

 Tak naprawę, posiedzenie zostało zwołane z powodu licznych głosów ze strony aplikacyjnych platform taxi i ich partnerów, przerażonych zbliżającym się nieuchronnie (17-06-2024) obowiązkiem posiadania przez obcokrajowców polskiego prawa jazdy. Na pewno nie jeden czytelnik zada sobie pytanie „Po co obcokrajowcowi polskie prawo jazdy skoro ma swoje i umie jeździć samochodem…?” Nie odpowiem wprost, ale zacznę od tego, że…

… ja tam byłem, słuchałem i uszom własnym nie wierzyłem. Przedstawiciele platform aplikacyjnych taxi i tzw. partnerzy z nimi współpracujący, wystawili do reprezentacji organizacje, związki i federacje, których zadaniem było przekonanie członków komisji o zbliżającej się katastrofie – wręcz Armagedonu ekonomicznego – po 17-06-2024

BIEDNE WIELKIE KORPORACJE I ICH PARTNERZY, BIEDNI KLIENCI, BIEDNE PAŃSTWO POLSKIE

 No i zaczęły padać argumenty ze strony biednych platform aplikacyjnych (głównie Uber, Bolt, Free Now) i ich partnerów, głoszące peany na swoją cześć (w sensie, że są fantastyczni i nowocześni), co się stanie złego 17 czerwca  i jak wielki wpływ na polską gospodarkę mają. Przygotowali stos argumentów świadczących za tym, że tylko oni widzą ile dobra uczynili i jakie nadchodzi zło:

  • Dają pracę 30.000 obcokrajowcom.
  • Pasażerowie czekać będą na taksówki jeśli „odpadnie” 30% kierowców nie mogących uzyskać polskiego prawa jazdy (podobno czas oczekiwania na taksówę wyniesie 133 miliony minut !!!)
  • Ogromne straty poniesie gospodarka jeśli zmniejszy się ilość taksówek na aplikacje (kilkadziesiąt milionów miesięcznie!!!)
  • Przecież poradzili sobie z gwałcicielami (liczba gwałtów spadła o 50% i kobiety się cieszą…)
  • Ciągle pracują nad poprawą bezpieczeństw (bo nadal jest niebezpiecznie… u nich)
  • Partnerzy straty poniosą nie mogąc spłacać zaciągniętych zobowiązań leasingowych po „zniknięciu” kierowców-obcokrajowców.
  • Klienci też straty poniosą, bo nie będą mogli zamówić taksówki aplikacyjnej „prawie bezpiecznej”
  • Obcokrajowiec będzie musiał czekać na wyrobienie polskiego prawa jazdy, a u nich jest taka „naturalna rotacja” przecież i 12-sto miesięczny okres przejściowy jaki dostali rok temu (vacatio legis), to za mało.
  • Przeprowadzili weryfikację kierowców i ich dokumentów, zgodzili się na robienie zdjęć kierowców w taksówkach w czasie rzeczywistym (pomijając przy tym fakty, że podczas kontroli przeprowadzanych przez Policję i ITD zatrzymywani są w ich aplikacyjnych taksówkach przestępcy i kierowcy bez uprawnień… no bo to takie wyjątki przecież)

SEN O WZRUSZENIU, WS[ÓŁCZUCIU I SMUTKU.

Po wysłuchaniu argumentacji organizacji i przedstawicieli reprezentujących aplikacyjne firmy taxi, nie mogłem dojść do siebie. Łzy spływały mi po policzkach. Nie rozumiałem jak mogłem być tak nieczuły na problemy ludzi, których model biznesowy opiera się na dawaniu pracy biednym obcokrajowcom. Miałem wrażenie, że zapadnę się pod ziemię ze wstydu. Oni (obcokrajowcy, platformy taxi i ich partnerzy) tak ciężko pracują, żeby zarobić na chleb, a ja myślę tylko o polskich przedsiębiorcach…

… na szczęście się obudziłem, (przysnąłem, bo nie mogłem już słuchać bzdur i kłamstw wypowiadanych przez „same znakomitości”, o których później…)

SZARA STREFA, A NATURALNA ROTACJA

Dzisiaj mało kto pamięta jak to się stało, że firmy proponujące przejazdy za pośrednictwem aplikacji mają tak wielki udział w rynku. Warto więc przypomnieć.

Nie byłoby ich „wielkości” gdyby nie to, że postawili na model biznesowy opierający się głównie na tzw. „szarej strefie” i omijaniu przepisów obowiązujących w RP. Ich główne hasła wtedy głoszone to: „car sharing – wspólne korzystanie z samochodu przez kilka osób”, „Chcesz dorobić, zapisz się do aplikacji i pracuj”. „Masz to na wyciągnięcie ręki dzięki nowoczesnej technologii i nowatorskiej aplikacji mobilnej do zamawiania” …tego czegoś.

Pomysł współdzielenia naprawdę dobry. Jeśli kilkoro sąsiadów wozi dzieci do tej samej szkoły, to po co używać kilku samochodów. Można ustalić harmonogram i oszczędza się w ten sposób czas oraz pieniądze. Taka jest idea współdzielenia.

Jeśli jednak do „rozwożenia” zatrudniana jest osoba pobierająca opłaty za przejazdy, to usługa taka powinna była być realizowana w ramach odpowiedniej licencji udzielanej zgodnie z polskim prawem. W przypadku UBERA takie obowiązki nie były spełniane. Co więcej, osoby realizujące usługi (kierowcy) byli fikcyjnie zatrudniani na umowy zlecenie wykazujące ich pracę np. 8 godzin w miesiącu mimo tego, że realizowali kilkaset kursów miesięcznie pracując, a tak naprawdę ok. 200 godzin. Taki system pozwalał unikać opłat ZUS i podatków… ale o szczegółach później.

Widząc jak łatwo zdobyć polski rynek przewozu osób pojawiły się kolejne platformy taxi należące od wielkich korporacji. To właśnie dzięki „świetnie prosperującej szarej strefie”  platformy i ich partnerzy mogli sobie pozwolić na stosowanie tak niskich stawek. Klienci nie mając pojęcia dlaczego jest tak tanio „kupowali usługę na potęgę” drwiąc z taksówkarzy, że są pazerni i nie rozumieją nowoczesnych rozwiązań. Dokładnie ten sam model prowadzenia działalności obowiązuje w taksówkach na aplikację do dzisiaj.

Polscy kierowcy zorientowali się, że to jeden wielki przekręt i dlatego dzisiaj to imigranci stanowią zdecydowaną większość pozyskiwanych kierowców do prowadzenia taksówek na aplikację. Polski kierowca mający  rodzinę na utrzymaniu poszuka inne pracy zanim zgodzi się na fikcyjne zatrudnienie i brak ubezpieczenia. Obcokrajowiec na takie drobnostki nie zwraca uwagi, ponieważ jedyne czego oczekuje, to pieniędzy tu i teraz… ile jednak zarobi okazuje się po 2-3 miesiącach, kiedy zderza się z rzeczywistym kosztem życia w Polsce. Wtedy rezygnuje z „pracy” i wprowadza w ruch „naturalną rotację”, na którą powołują się lobbyści aplikacyjnych firm taxi.

BRUDNE PALIWO

„Naturalna rotacja” sprawia, że napływ obcokrajowców musi być stały i niezakłócony. To powoduje, że zainteresowani ich pozyskaniem nie „wnikają” w to jakie dokumenty pokazują kandydaci na kierowców, bo przecież nie muszą sprawdzać ich autentyczności – ważne, żeby delikwent usiadł za kierownicę i zaczął zarabiać… ale nie na siebie. W ten sposób obcokrajowiec staje się czymś w rodzaju paliwa napędzającego zarobki partnerów i platform (ja to nazywam „brudnym paliwem”). Bez niego platformy i ich partnerzy musieliby zmienić model biznesowy, ale to wiązałoby się z koniecznością rywalizacji w ramach uczciwej konkurencji… czytaj: wyjść z szarej strefy, zacząć przestrzegać prawa i zastosować rynkowe ceny usług wynikające z popytu i podaży – wtedy ceny nie byłyby już tak niskie.

Brak niskich cen, to brak masowej ilości klientów i gigantycznego przychodu, o który toczy się walka.

ANGLIK JEŻDZĄCY LEWĄ STRONĄ W POLSCE

Ciężko nam sobie wyobrazić sytuację, w której obywatel Wielkiej Brytanii przyjeżdżając swoim samochodem do Polski porusza się ulicami stosując zasadę ruchu lewo-stronnego. Ciężko nam sobie wyobrazić konsultację z lekarzem, który nie zna języka polskiego. Oba przykłady wydają się nieprawdopodobne. Dlaczego więc podałem te przykłady? Jaki one mają związek z taksówkarzem obcokrajowcem?

Tu już nie odwołuję się do wyobraźni, tylko do faktów. Gość przebywa w Polsce od kilku tygodni i pojęcia nie ma, nie tylko o języku polskim, ale również o specyfice ruchu drogowego. Pomimo tego rozpoczyna swoją karierę zawodową jako kierowca taksówki na aplikację. Oczywiście bez zatrudnienia, bo aby takie uzyskać trzeba poświęcić trochę czasu, a czasu nie ma, nie tylko on, ale również partner i platformy aplikacyjne czekający na kolejną dostawę „brudnego paliwa” do napełnienia zbiornika swojej machiny (obsady samochodu).

To nic, że biedak nie potrafi rozpoznać i odczytać znaków drogowych (w jego kraju są jakieś inne). To nic, że nie wie co do niego mówi klient (ciekawostka: to dlatego platformy taxi wprowadziły usługę „cichy kierowca”). To nic, że po wypadku nie tylko nie udzieli pierwszej pomocy, ale ucieknie z miejsca zdarzenia bo zatrudniony jest na czarno, to nic, że na ulicach robi się niebezpiecznie, to nic… bo przecież dzięki temu jest tanio.

KTO TRACI, A KTO ZYSKUJE

„Działania ustawodawcy, idące w dobrym kierunku, nie przewidziały tak daleko idących skutków społeczno-gospodarczych wprowadzonych rozwiązań prawnych…” To cytat Bartosza Sowiera, reprezentującego Pracodawców Rzeczypospolitej Polskiej (lobbującego za rozwiązaniami „przyjaznymi” wielkim zagranicznym korporacjom prowadzącym aplikacyjne firmy taxi w Polsce). Żeby było poważniej, powołał się również na Instytut Finansów Publicznych, z którym wspólnie przygotowali raport „Droga do nikąd – koszty nadmiernych regulacji na rynku taxi”.

Używając bełkotu prawniczego zaproponował, żeby jednak nie było obowiązku posiadania polskiego prawa jazdy i przekazał głos Sławomirowi Dudkowi – ekonomiście, doktorowi nauk ekonomicznych… taaaaka rekomendacja.

Doktor nauk zaczął straszyć, ilu to obcokrajowców straci pracę (czytaj: jak dużo brudnego paliwa wycieknie) i jak duże będą to konsekwencje dla konsumentów… 133 miliony minut oczekiwania na taksówkę i strata w wysokości 100.000.000 zł (przez to oczekiwanie w sensie). I to wszystko przez obowiązek posiadania polskiego prawa jazdy.

Aby uwiarygodnić przedstawiane powyżej argumenty, głos zabrał Adam Mączyński, przedstawiciel Polskiego Związku Partnerów Aplikacyjnych. Chcąc przekonać zebranych o konieczności wycofania obowiązku posiadania polskiego prawa jazdy, wskazał jak organizuje, zbiera i następnie wykorzystuje nieświadomych obcokrajowców. Podał liczby. Partnerów organizujących kierowców takim platformom jak Uber, Bolt i Free Now jest około 1000 i skupiają one ok. 30.000 taksówkarzy-obcokrajowców… dużo

MATEMATYKA, NIEKWESTIONOWANA KRÓLOWA NAUK

Skoro istnieje zagrożenie „odejścia od zawodu taksówkarza” przez 6.000 obcokrajowców (takie szacunki przedstawił doktor nauk), to jakie straty poniesie Państwo? Pewnie duże… ale czy na pewno?

Zanim podliczę tę stratę, to wrócę do tych 30.000 obcokrajowców pracujących dla partnerów platform aplikacyjnych taxi.

Tak jak już wspominałem, nie są oni zatrudniani na umowy o pracę, tylko (fikcyjnie) na umowy zlecenia wskazując, ze pracują nie 200 godzin w miesiącu, tylko kilka/kilkanaście godzin, odprowadzając składki na ZUS w kwocie ok. 200 zł.

Policzmy więc jakiej kwoty miesięcznie partnerzy firm aplikacyjnych nie wpłacają do budżetu Państwa.

Gdyby byli – zgodnie z obowiązującym prawem – zatrudnieni na rzeczywistą ilość godzin z wynagrodzeniem minimalnym, tj. 3221,98 zł na rękę, to wnoszone powinny być opłaty w wysokości:

ZUS – 1.779,78 zł x 30.000 = 53.393.400 zł; PIT 4 – 109 zł x 30.000 = 3.270.000

Aby wyliczenie było uczciwe (płacą przecież ok. 200 zł) należy odjąć: 200 zł x 30.000 = 6.000.000 zł

Kwota jaka pozostaje w szarej strefie to 50.000.000 (PIĘĆDZIESIĄT MILIONÓW) MIESIĘCZNIE !!!

Zakładając, że proceder ten trwa od co najmniej 5 lat (a trwa dużo dłużej), kwota jaka została w szarej strefie skonsumowana przez wielkie korporacje prowadzące platformy taxi i współpracujących z nimi tzw. Partnerów flotowych to: 3.000.000.000 zł (3 miliardy!!!)

Czy wiecie już dlaczego wielkie korporacje nie chcą wprowadzenia obowiązku posiadania polskiego prawa jazdy przez obcokrajowca kierującego taksówką na aplikację?

Straciłyby brudne paliwo (obcokrajowców), które napędza ich biznes, a co za tym idzie musieliby zwinąć swój interes… bo przecież rezygnacja z modelu biznesowego opartego na szarej strefie, gwarantującego ogromne zyski jest nieopłacalna.